W trybie przypuszczającym

Gramatyka patrzenia

Zawarty w tytule ekspozycji termin tempus praeteritum jest łacińskim czasem przeszłym, ale w interpretacji artysty to praeteritum imperfectum, czas, który byłby „niezupełnie przeszły”, jakby niedokończony, więc dający się interpretować poprzez zawieszenia, możliwości, stany, które mogą mieć ciąg dalszy. Dlatego rysunki Andrzeja Pniewskiego spróbuję omówić w trybie przypuszczającym. Nie dlatego, żeby snuć przypuszczenia o możliwych znaczeniach, jakie nadał im autor, co nie wydaje się konieczne. Skoro czas jest niedomknięty, a nawet wymyślony (artysta wyznaje, że rysował często wyimaginowaną rzeczywistość), tryb przypuszczający staje się uprawniony. Odbiorca może podjąć grę w „co by było, gdyby”. Prace Andrzeja Pniewskiego wydają się doskonałym materiałem do podjęcia takiej zabawy z kilku powodów: zachęca do tego „gęsta” struktura rysunków, kompletnie „zabudowanych” pociągnięciami ołówka; bogactwo szczegółów; paradoksalne zderzanie różnych symboli, wreszcie – ironia i tajemnica mieszkające w tych szkicach. Przyjmując tryb przypuszczający, ocalamy owe tajemnice istniejące w rysunkach, pozwalając sobie na różne prywatne eureki.

Don Kichot i chichot

Przypuśćmy zatem, że spojrzymy na bohatera Cervantesa z rysunku „Odpoczynek na plaży” jak na nieco podstarzałego hipisa i motocyklistę, który z butelką w jednej ręce, w drugiej dzierży tarczę, na której widnieje Dulcynea. Przypuśćmy, że wyobraźnia powędruje po tropach feministycznych. I oto mamy igranie z mitem, śmiech: kobieta na tarczy ma zamknięte oczy, warkocz, a dłońmi zakrywa intymne części ciała. Jeśli brać obraz z tarczy jak manifest oczekiwań mężczyzny, to wizerunek ów mógłby symbolizować – cytując pewnego pana – „cnoty niewieście”, nieruchomy, kartonowy ideał. Tymczasem, na drugim planie odpływa okręt i można by założyć, że jest on wypełniony tymi dalekimi od ideału, ale za to osiągalnymi kobietami. Witajcie w manosferze.

Kim mógłby być człowiek na miejskim placu, który wyraźnie coś manifestuje (w jednej ręce trzyma kartkę z napisem „Creatio ex nihilo”, drugą unosi w znaczącym geście z wysuniętym środkowym palcem). Polityk populista? Protestujący rozczarowany obywatel? A może ktoś zupełnie inny? „Całkowite zaćmienie” zawiera jednak znaczący szczegół, który nie daje spokoju: to jedyny rysunek z kolorowym elementem – czerwoną kulą nad głową manifestującego. Mogłoby to być oczywiście słońce w fazie zaćmienia. Ale gdyby przyjąć, że oznacza inne zaćmienie? Zaskakujący kolorowy element przykuwający naszą uwagę może czynić nas ślepymi na owego wielkiego krzyczącego człowieka, sprawić, że nie zauważymy eskalacji, że coś wymknie się spod kontroli. Być może autor rysunku, poprzez wykorzystanie reguł percepcji, wprowadza element dezorientacji, igrając w ten sposób z odbiorcą i wzmacniając efekt zaćmienia?

Architektonika człowieka

Doświadczenie Andrzeja Pniewskiego jako architekta widać na wielu rysunkach, których tła pełne są domów, kamienic i detali architektonicznych. Niektóre z tych materialnych konstrukcji mogłyby jednak zostać odczytane jako symbole czegoś zupełnie nieoczywistego. Przypuśćmy, że skojarzymy je z (nomen omen) konstrukcją psychiczną. Bo przecież na pierwszy rzut oka na rysunku „Zenek” nie ma Zenka. Jest za to monumentalna, surrealistyczna budowla, w dodatku szkatułkowa – architektura w architekturze. Wejście w głąb tej „budowli” pozwala jednak zorientować się, że jest ona kształtem łudząco podobna do mózgu ludzkiego, a wyobraźnia pozwala znaleźć tam także rdzeń kręgowy. Przypuśćmy więc, że jest to o tym, co się dzieje w głowie Zenka, ale mogłoby być także o tym, co artysta „zbudował” w głowie Zenka (ale tę hipotezę buduje już w swojej głowie odbiorca).

Podobne wpisanie w jakąś quasi architektoniczną konstrukcję moglibyśmy dostrzec w rysunku „Zapatrzenie”, co prowokuje do różnych pytań: czy to, co konstruujemy w umyśle, każe nam wpatrywać się intensywnie w jakiś obiekt/sytuację? Czy impulsem do zapatrzenia jest jakieś chwilowe wrażenie, stanowiące fundament gmachu myśli lub uczuć, na którego fasadzie umieszczono oczy?

Przypuśćmy następnie, że „Tabliczki zapomnień”, zapisane drobnym maczkiem, mogą być fragmentami pamiętników. Wówczas zapomnienie moglibyśmy potraktować tu jak wspomnienia do wymazania, które jednak tym bardziej nie mogą stać się „zapomnieniami”, że zostały zapisane i tkwią przytwierdzone do ściany budynku-człowieka. Przez taką konstrukcję zdają się przypominać wmurowane tablice upamiętniające jakieś wydarzenie lub osobę. No i jak tu zapomnieć upamiętnione?

Niezupełnie zakończony taniec

Z czasem zawieszonym mamy do czynienia z kolei w przypadku rysunków inspirowanych muzyką lub tańcem. Tutaj tryb przypuszczający pozwala nam zdecydować, czy uczynić kolejny krok wraz z tancerzami, którzy zastygają w najbardziej niemożliwych, akrobatycznych pozach, czy dać zagrać trębaczom, czy usłyszeć wiolonczelę. Muzyka i taniec immanentnie istniejące w czasie, gdy zostaną uwięzione w nieruchomym rysunku, prowokują niejako do jakiejś reakcji, wyostrzają słuch, chociaż pracuje wzrok. Tutaj czas niezupełnie przeszły wydaje mi się najintensywniej odczuwany. Rysunek „Passomezzo” już swoim tytułem gra z odbiorcą przez zmianę samogłoski (włoski historyczny taniec dworski nosił nazwę passamezzo), tymczasem tańczący jest postacią współczesną, a w tle widać napis „Chicago”. Zmiana na głoskę „o” pozwala na grę znaczeń: passo to po włosku krok, a mezzo – pół, czy nie można by zatem wyobrazić sobie, że to człowiek, który jest w pół kroku ku czemuś, w czasie niezupełnie przeszłym?

Innego rodzaju dialog można podjąć z rysunkiem „Trio”, na którym – wbrew znaczeniu tria jako zespołu trzech muzyków – widać potrojenie tej samej postaci. Co mogłoby się za tym kryć? Może to subtelne, ironiczne przedstawienie upływającego czasu, który multiplikuje nas w wielu „wydaniach”, chociaż wciąż jesteśmy tymi samymi osobami? Ale przypuścić można także, że to halucynacje, oniryczna wizja, w której przeglądamy różne warianty siebie. Być może moglibyśmy także zobaczyć w rysunku narcyza, który czuje, że istnieje naprawdę, gdy wciąż powiela i wzmacnia swój obraz?

Od pisklęcia do ptaszydła

Intrygujące są dla mnie „ptasie” rysunki artysty. „Mały kłopocik” to pisklę patrzące na nas spomiędzy dwojga dorosłych ptaków. Czy to stworzony przez parę problem, którego tak naprawdę nie ma? Czy realne pisklę, o które martwią się opiekunowie? „Ptaszki z raju” siedzą nad czymś w rodzaju kominka. Czy więc rajem jest dom? Czy z jakiegoś raju, który możemy sobie dowolnie wyobrazić, przyfrunęły i odpoczywają? Na rysunku „Trochę powagi” (której prawdopodobnie ktoś się domagał) symbolizują drapieżne ptaszyska z zakrzywionymi dziobami, przykryte ciemnymi półprzezroczystymi kwadratami. Samo to przedstawienie paradoksalnie mogłoby wzbudzić śmiech z owej „powagi”.

Jako poważny natomiast odbieram rysunek o znaczącym tytule „Ptacovid”. Ten „gatunek” ptaka wydaje się przerażający nie tyle poprzez samą swoją postać, ile za sprawą wyraźnej zmiany formy. Na wszystkich niemal rysunkach Andrzeja Pniewskiego mamy mnóstwo detali: kwiatów, dmuchawców, małych stworzeń, drobnych przedmiotów i uzupełniających faktur. Tylko tutaj wielkie, wypełniające całą stronę, tłuste ptaszysko widnieje na ciemnym tle, wpatrując się w nas czarnymi oczyma, a część jego piór zebrana jest w rodzaj nastroszonych chorągwi (zwycięstwa?). Zmianę formy odczytuję jako wizualny znak tego, że pandemia COVID-19 zmieniła wszystko, rozsiadła się jak to ptaszydło na gałęziach naszego życia, trudno więc w takim momencie rysować świat tak samo jak przedtem.

Motocykl jako wyraz buntu

Nie wiem, czym jest dla artysty motocykl, który na rysunkach pojawia się stosunkowo często. Ja chciałabym w nim widzieć nie tyle realny przedmiot, co raczej symbol pewnej energii, stanu ducha. Jeśliby przyjąć taką hipotezę, na mój użytek mam swoją interpretację „Żółwika”, na którym widać dwoje ludzi na motocyklach, wokół dmuchawce, a na dole, tuż przed kołami pojazdu, mamy żółwia w ciemnych okularach. Czy jest on tu symbolem pragnienia spowolnienia na starość? Decyzji, żeby zejść z siodełka i pożyć spokojnie? Być może. Dla mnie to punkt wyjścia do innej wizji: przypuśćmy, że ten żółw jest synonimem tak zwanej „spokojnej starości”, w którą próbuje się wtłoczyć ludzi w słusznym wieku. Ja w takim razie pozwalam sobie na fantazję, że owa para na motocyklach, w odruchu buntu, za chwilę „rozjedzie” ten stereotyp. Bliskie jest mi zdanie historyczki sztuki Marii Poprzęckiej (autorki m.in. książki „Śmierć przed obrazem”), że to nie „pogodzenie się z upływem czasu i nieuchronnością doczesnego losu”, ale „rebelia jest siłą sprawczą późnego rozkwitu twórczości”.

Zapatrzeć się

Siłą rysunków Andrzeja Pniewskiego jest to, że można wracać do nich wielokrotnie, odszukując wciąż nowe szczegóły i wypuszczając na wolność wyobraźnię. Wielość odczytań to jedno. Technika rysunku – cieniowania, gry świateł i cieni, kompozycje szkiców, przybierających wciąż inne formy, gry z perspektywą – to kolejna, bogata warstwa, w którą zachęcam, by się zapatrzeć. Ta warstwa nie tylko uczestniczy w budowaniu znaczeń, ale pozwala też doświadczać czysto estetycznego wymiaru rysunku; jak w dobrej literaturze smak ma nie tylko (a może nawet nie przede wszystkim) fabuła, ale również dźwiękowy, rytmiczny i składniowy urok języka.


„Tempus praeteritum 2” / rysunek ołówkiem
Andrzej Pniewski / Wydział Architektury ASP w Gdańsku
Galeria Aula UAP / 26.03 – 06.04.2025

Zobacz także:

41 i 42. edycja Konkursu im. Marii Dokowicz na najlepszy dyplom UAP

Recenzja wystawy 41. i 42. edycji Konkursu im. Marii Dokowicz. Wystawa odbyła się na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Autorka recenzji: studentka Edukacji Artystycznej UAP, Weronika Szaładzińska...

Siła inercji – wystawa Zdolni, ale leniwi

Istnieje wiele anglojęzycznych poradników, których tytuły zaczynają się od hasła „Lazy Man’s Guide”. W tym zwrocie autor i wydawca zawierają obietnicę, że dostarczą nam zestawu wskazówek dających się...